Czy Pismo Święte jest dobrym pomysłem na prezent? Kupujemy Pismo Święte na prezent lub dla siebie. Myślę, że chcąc zrobić komuś taki prezent, należy najpierw zadać sobie pytanie: czy w ogóle wypada? Może wydawać się to dziwne; bo jak to? Biblia mogłaby być wpadką? Otóż może być. Oczywiście nie ze względu na słowo Boże samo w sobie, ale ze względu na dojrzałość i wrażliwość osoby obdarowywanej. Po pierwsze nie warto kupować Pisma Świętego osobie, która deklaruje się jako niewierząca – nawet wtedy kiedy wierzymy, że dzięki słowu Bożemu osoba ta nawróci się. Uważam, że dajemy wtedy jasny sygnał, iż nie szanujemy jej poglądów i wolności religijnej. Tak potraktowany człowiek prędzej zatnie się w swoich przekonaniach niż otworzy na działanie Ducha Świętego. Na prawdę nie bójmy się konfrontować naszej wiary z przekonaniami innych o ile druga osoba jest otwarta na dialog. Ale róbmy to na poziomie. Obdarowywanie na siłę Biblią człowieka, który tego nie chce rodzi w mojej wyobraźni sytuację odwrotną. Sytuację, w której ktoś dałby mi „Boga Urojonego” Richarda Dawkinsa i to z nastawieniem w stylu „przeczytaj a zrozumiesz, że to w co wierzysz nie ma sensu”. Poczułbym się nie tylko urażony z powodu braku szacunku do moich przekonań ale i potraktowany jak idiota. Wręczając słowo Boże osobie nastawionej wrogo do Chrześcijaństwa dodatkowo wystawiamy egzemplarz Pisma Świętego na możliwość profanacji. Na prawdę słyszałem o osobach, które kartki Biblii traktowały jako zamiennik bibułek do skręcania papierosów. Pomijam zupełnie fakt, że w takiej sytuacji Bogu jest przykro a człowiek popada w grzech. Mnie zwyczajnie brzydzi wizja, że ktoś może traktować w ten sposób jedną z najświętszych rzeczy w moim życiu. Jeszcze odnoście do szacunku wobec osób wierzących inaczej niż my. Myślę też, że nie wypada obdarowywać Pismem Świętym wiernych innych religii (Buddyzmu, czy Islamu), a wydaniem katolickim członka innego wyznania chrześcijańskiego (Luteranizmu, bądź Prawosławia). Czego nie kupować? Jeżeli kupujemy Pismo Święte a nie jesteśmy obeznani w temacie możemy popełnić kilka błędów. Po pierwsze jako katolicy kupujmy Pismo Święte w wydaniu katolickim. Wyjątkiem może być sytuacja obdarowania egzemplarzem małżeństwa mieszanego (np. prawosławno-katolickiego). Wtedy możemy sięgnąć po wydanie ekumeniczne, które wyróżnia się tym, że w zasadzie jest pozbawione komentarzy. Należy pamiętać o tym że Pismo Święte to Nowy i Stary Testament. Kupowanie wyłącznie Nowego, lub Nowego z Psalmami, mija się z celem. Oszczędzenie kilku złotych pozbawia osobę czytającą możliwości odniesienia się do całości słowa Bożego. Warto też wiedzieć że w księgarniach znajdziemy mnóstwo książek opartych na Piśmie Świętym, które nie są jednak Biblią w sensie ścisłym. Będą to wszelkie rozważania np. na wszystkie niedziele roku, lub na wszystkie dni miesiąca. Znajdziemy też wydania pojedynczych ksiąg z obszernym komentarzem. To samo tyczy się wydań Pisma świętego dla dzieci, lub w formie komiksu. Są to bardzo pożyteczne publikacje i ich zakup może być uzasadniony. Tylko pamiętajmy, że jeżeli kupujemy Biblię dla dzieci, to zadbajmy też o to żeby rodzic miał dostęp do pełnego wydania Pisma Świętego. Byłoby świetnie gdyby czytając dziecku, równolegle w sposób dojrzały mógł sięgać do oryginału. Na jakie wydanie Biblii postawić? Wiemy już że szukamy pełnego zapisu Pisma Świętego, możemy jednak znaleźć je w różnych wydaniach. Wybierając Pismo Święte na prezent możemy natknąć się na takie kosztujące kilkaset złotych. Będzie miało one złote brzegi, reprodukcje obrazów, okucia, skórzaną okładkę, itp. Warto zastanowić się nad zakupem takiego prezentu. Zwłaszcza osobie, która doceni dzieło sztuki i korzystać będzie z niego wyłącznie w warunkach domowych. Szczególnie osoby starsze docenią większe litery drukowane w takich wystrzałowych egzemplarzach. Osobom młodym, polecam wydania tzw. kieszonkowe. Takie, które ze względu na cienki papier i drobny druk łatwo można spakowane do walizki lub plecaka. Pełnowartościowe, chociaż nie używane co do zasady w liturgii, są wydania elektroniczne przeznaczone na czytnik ebooków. Warto też wiedzieć że istnieją dźwiękowe adaptacje Pisma Świętego jak np „Biblia Audio Superprodukcja”. Świetna sprawa, ale jej minusem jest to że nie ma żadnych komentarzy i nic sobie w niej nie zanotujemy. Gdzie kupić Pismo Święte? Pismo Święte możemy kupić w internetowych dyskontach książkowych. Jeżeli jednak nie znamy się to możemy dostać nie do końca to czego chcemy. Pewniejsze są sklepy internetowe z dewocjonaliami, na których niestety trudniej o przecenę. Mamy jednak pewność że kupujemy wydanie katolickie. Nadal nie zajrzymy też do środka i dlatego trzeba dokładnie czytać opisy i sięgać do komentarzy użytkowników. Najłatwiej ale i najdrożej wyjdzie zakup w katolickich księgarniach stacjonarnych. Obsługa nam doradzi, sami obejrzymy i wyjdziemy zadowoleni. Kiedy warto dać w prezencie Pismo Święte? Skoro wiemy komu, gdzie i jakie Pismo Święte kupić warto zastanowić się czy zawsze będzie to dobry pomysł. Uważam, że w każdym katolickim domu musi być Krzyż i Pismo Święte. Na pewno warto zorientować się czy ktoś już ma własny egzemplarz. Dobrze byłoby gdyby każdy świadomy katolik posiadał swoją Biblię. Można wtedy robić notatki na marginesie, podkreślać interesujące nas fragmenty, czy stosować zakładki. Nie warto zatem obdarowywać kogoś kto już Biblię posiada, chyba że wiemy że jest to osoba która gruntownie poznaje Biblie i chce porównywać różne tłumaczenia i komentarze. Prywatnie mogę powiedzieć, że watro dawać Pismo Święte księżom, braciom i siostrom zakonnym. Na pewno mają oni swój egzemplarz i to prawdopodobnie nie jeden. Zdarza się nam jednak stykać z osobami które Biblii nie posiadają i mają problem z jej kupieniem. Są to np. osoby starsze i chore, którym trudno wybrać się do księgarni lub młodzież, która nie posiada wystarczających środków finansowych. Wtedy dodatkowe Pismo Święte na regale jest zbawienne, dosłownie. Warto przy takim prezencie pamiętać o tym aby nie wpisywać okolicznościowej dedykacji na pustej kartce w Biblii, ale raczej dołączyć osobno kartkę z życzeniami. Myślę, że wszystkie sytuacje związane z życiem religijnym jak chrzest, pierwsza komunia, bierzmowanie i ślub są dobrą okazją do sprezentowania Pisma Świętego. Nie będzie ono też nietaktem jako prezent urodzinowy lub rocznicowy. Unikałbym raczej wręczania Biblii przy okazjach nieoficjalnych lub tematycznie bardzo świeckich, gdyż taki poważny, religijny prezent kłóciłby się z charakterem i tematem okoliczności. Jeżeli Ci się podobało, proszę udostępnij dalej
Niektóre niezgodności biblijne mają za sobą bardzo długą historię. Są one już tak mocno zakorzenione w naszej świadomości, że większość ludzi uważa je za prawdę. Błąd pozostaje jednak błędem, niezależnie od tego, jak często się go powstało nieprawdziwe „imię Boga”.Oto przykład: „Izraelitom nie wolno było wymawiać imienia Jahwe, gdyż było ono zbyt święte!” Ten bezwzględny zakaz jest jednak absolutnie nieprawdziwy. Izajasz nie dostarcza żadnych przesłanek, na podstawie których moglibyśmy przyjąć, że wymawianie Bożego imienia było zabronione. Prorok wyraźnie podkreśla, że imię Boga miało być znane również wrogom Izraela. W jednym z psalmów pobożnych Izraelitów zachęcano: słudzy Pańscy,chwalcie imię imię Pańskie będzie błogosławioneodtąd i aż na wieki!Wypełnienie tego zalecenia nie byłoby łatwe, gdyby obowiązywał zakaz wypowiadania imienia Boga. Nie jest również prawdą, że stosowanie imienia Jahwe ograniczało się jedynie do tekstów sakralnych i obrzędów religijnych. W VII stuleciu bardzo często występuje ono w prywatnych owego błędu rozpoczyna się około roku 150 Przesadnie gorliwy uczony w Piśmie, Abba Schaul, źle zrozumiał jedno z surowych praw biblijnych, zawarte w Księdze kapłańskiej: „Ktokolwiek bluźni imieniu Pana, będzie ukarany śmiercią. Cała społeczność ukamienuje go. Zarówno tubylec, jak i przybysz będą ukarani śmiercią za bluźnierstwo przeciwko Imieniu”. Abba Schaul poszedł jednak o krok dalej. Domagał się, żeby już samo wymawianie świętego imienia było karane śmiercią. Nieprawidłowo zinterpretował jasny sens biblijnego tekstu: „Kto ubliża imieniu w jego czterech literach, będzie ukarany śmiercią”. Za „ubliżanie” Abba Schaul uznał już głośne wypowiadanie imienia był to skrajny i odosobniony pogląd jednego mędrca? W żadnym wypadku! Wydaje się, że już w ostatnich stuleciach przed naszą erą zaczęła narastać wyraźna obawa przed używaniem i wypowiadaniem słowa „Jahwe”. Około roku 280 pojawiły się pierwsze przekłady hebrajskich tekstów na język grecki. W Septuagincie nie znajdziemy już imienia Jahwe. Cztery spółgłoski jhwh nie zostały odtworzone w greckim tłumaczeniu, ale zastąpiono je słowem Kyrios, które znaczy I wieku żydowski historyk, Józef Flawiusz, pisze: „I wyjawił mu Bóg swoje imię, którego dotąd nie znał żaden człowiek, i tego imienia nie wolno mi tu podać”.Pismo hebrajskie początkowo było czystym pismem spółgłoskowym. Nie stosowano samogłosek, w trakcie czytania należało je odtwarzać z pamięci. W momencie gdy klasyczny język hebrajski stopniowo zaczął popadać w zapomnienie, powstał problem. W VII stuleciu naszej ery starohebrajski był już w Izraelu językiem zupełnie martwym, podobnie jak dzisiaj łacina. Uczeni w Piśmie troszczyli się jednak o hebrajski jako język w znacznym stopniu zniknął on już z życia codziennego, chciano, aby przetrwał jako język, w którym sprawowano obrzędy religijne. Dlatego zdecydowano się uzupełnić teksty Starego Testamentu samogłoskami. Starano się postępować bardzo ostrożnie. Aby jak najmniej ingerować w wersy biblijne, nie wstawiono pomiędzy spółgłoski samogłosek, ale rozwinięto system kropek i kresek, które umieszczano nad lub pod nimi. Początkowo istniało kilka, nieco różniących się od siebie systemów oddawania samogłosek, ale w VII wieku upowszechnił się system uczonych hebrajskich było „przekazanie jednolitej wymowy słów”. Dzięki uzupełnionym samogłoskami tekstom wiemy dzisiaj, jak wymawiane było święte imię Boga. W hebrajskim wydaniu Starego Testamentu jhwh pojawia się 6828 razy. Litera za literą, 6828 razy można przeczytać imię Boga… i popełnić przy tym poważny uczeni w Piśmie chcieli zapobiec przypadkom, w których podczas, czytania Starego Testamentu ktoś przez nieuwagę wypowiedziałby na głos imię Boga. W tekście znajdowało się słowo jhwh, ale należało je czytać „Pan”. Aby pomóc czytającemu, którego myśli nie zawsze krążyły wokół tekstu, zastosowano pewien trik. Był on bardzo prosty, a mimo to niezwykle skuteczny! Pod spółgłoskami imienia Boga jhwh umieszczono samogłoski hebrajskiego odpowiednika słowa „Pan”.Na papierze znajdowały się spółgłoski jhwh, uzupełnione samogłoskami hebrajskiego odpowiednika słowa „Pan”, a czytano po prostu „Pan”. Jeśli połączymy spółgłoski słowa jhwh ze znajdującymi się pod nim samogłoskami, otrzymamy „Jehowa” lub „Jehova”.W Elberfelder Bibel, przekładzie Pisma Świętego, który uważany jest za jeden z najbardziej wiernych oryginałowi, znajduje się następujący komentarz: „Aby w trakcie głośnego czytania Biblii nie zapominano, że należy czytać «Pan» i przez pomyłkę nie wypowiedziano imienia Jahwe, Żydzi w swoich rękopisach dodali do spółgłosek słowa «Jahwe» samogłoski słowa «Adonaj». Dlatego niewtajemniczeni mogli przeczytać «Jehowa». Wynika z tego jasno, że «Jehowa» nie jest prawidłowym imieniem Boga i nie powinno się go ani pisać, ani też wymawiać w ten sposób”. Jeszcze ostrzejsze słowa znajdziemy w podręczniku języka hebrajskiego Hebraische Schulbuch: „Jedynie niewiedza mogła doprowadzić w okresie późnego średniowiecza do powstania imienia Bożego Jehowa”.W hebrajskim wydaniu Starego Testamentu kombinacja Jehowa występuje 6828 razy. A jednak nie ma racji ten, kto sądzi, że tak brzmi imię Boga Izraela. Jak widać, pozory są czasami bardzo szczególnie zainteresowanym tematem spróbujemy przybliżyć ten nieco zagmatwany problem. Nawet jeśli się go uprości, pozostaje nadal dosyć trudny, dlatego ktoś, kto nie zrozumie poniższych objaśnień, nie powinien się tym zbytnio przejmować. Sam w sobie prosty proces staje się skomplikowany dlatego, że „a” jest w języku hebrajskim spółgłoską, natomiast w polskim samogłoską. „Pan” to po hebrajsku adonaj. W piśmie spółgłoskowym wyraz ten zapisuje się następująco: alef/dalet/nun/jod, a w transliteracji na alfabet łaciński na początku wyrazu „a” jest w języku polskim samogłoską, natomiast w hebrajskim spółgłoską. W jaki sposób adnj uzupełnić samogłoskami, aby powstało adonaj? Bezpośrednio po „a” występuje spółgłoska „d”. Pod „a” wstawiono więc znak podobny do dwukropka z dywizem – „:-„. Oznacza on, że nie ma tu samogłoski, ale po spółgłosce następuje kolejna spółgłoska. Znak ten można jednak odczytać również jako „e”. Nad spółgłoską „d” postawiono kropkę, która odpowiada samogłosce „o” z adonaj. Pod „n” występuje znaczek wyglądający jak nasza litera „T”, który ma oddawać samogłoskę „a”. W ten sposób do spółgłosek jhwh dodaliśmy samogłoski słowa adonaj. Niech czytelnik spróbuje zrobić to połączeniu spółgłosek imienia Jahwe z samogłoskami wyrazu adonaj powstaje sztuczna zbitka dwóch słów, którą można czytać jako „Jehowa” lub „Jehova”, która jednak nie ma nic wspólnego z biblijnym imieniem Boga. Starożytny żydowski uczony w Piśmie zupełnie nie wiedziałby, co z tym począć. Jeszcze raz należy powtórzyć: „Jehowa” to całkowicie pozbawiona sensu zbitka spółgłosek hebrajskiego słowa jhwh i samogłosek hebrajskiego wyrazu adonaj. To tak, jak gdyby z kostek dwóch różnych puzzli ułożyć nowy, absurdalny obrazek. W efekcie otrzymamy arbitralny twór, w którym trudno będzie rozpoznać dawne puzzle, a rekonstrukcja pierwotnych obrazków może okazać się bardzo świata według Biblii.„Świat stworzony przez Boga” – tak brzmi tytuł pierwszego rozdziału Księgi Rodzaju. Jeśli uważnie przeanalizujemy tekst tego fragmentu Biblii, to odkryjemy, że zawarty jest tu opis niejednego, ale dwóch procesów stworzenia świata *[Pierwsza wersja historii stworzenia: Księga Rodzaju, rozdz. 1, wers 1 – rozdz. 2, wers 4a. Druga wersja: Księga Rodzaju, rozdz. 2, wersy 4b – 25.].Czytając opis pierwszego stworzenia świata, można natychmiast odkryć poważne błędy. Jak wiadomo, Ziemia krąży wokół Słońca, a równocześnie obraca się wokół własnej osi. Dzień mamy zawsze po tej stronie Ziemi, która zwrócona jest do Słońca, natomiast noc panuje po stronie przeciwnej. Słońce odpowiedzialne jest za rytm dobowy na Ziemi. Jednak w biblijnej historii stworzenia dzień i noc powstały już pierwszego dnia, zanim „stworzone zostało” Słońce. Jak mógł powstać dzień, skoro jeszcze nie było Słońca? Bóg po prostu rozkazał: „«Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość. Bóg, widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą. I tak upłynął wieczór i poranek – dzień pierwszy”.W jaki sposób mogło dojść do podziału na noc i dzień, jeśli jeszcze nie było Słońca? Czy światłość i ciemność mogły istnieć bez niego? I chociaż zaraz na początku opisów stworzenia wspomina się, że Bóg rozdzielił światłość od ciemności, tą samą, zbędną już czynność, powtarza on czwartego zioła i drzewa mogą rosnąć jedynie wówczas, gdy regularnie dostarcza im się światła słonecznego. Jednak w historii stworzenia, podobnie jak dzień i noc, powstają one przed Słońcem, które Bóg tworzy dopiero czwartego pierwszej wersji historii stworzenia, Bóg najpierw stwarza zwierzęta, a dopiero pod koniec, na krótko przed przypadającym na siódmy dzień odpoczynkiem, powołuje do życia ludzi. W drugiej wersji opisu stworzenia świata jest odwrotnie. Zwierzęta mają osłodzić człowiekowi jego samotność. Jednak wśród zwierząt brak jest towarzyszki życia dla Adama. Bóg usypia pierwszego człowieka i z jego żebra stwarza pierwszej wersji opisu tworzenia świata zwierzęta powstają w ciągu dwóch dni, w dwóch oddzielnych procesach twórczych – ptaki piątego dnia, a pozostałe zwierzęta szóstego. Natomiast w drugiej wersji wszystko odbywa się tego samego z pierwszym opisem dzieła stworzenia Bóg stworzył pierwszą parę ludzi na swój obraz. W drugiej wersji Bóg najpierw powołuje do życia mężczyznę i lokuje go w ogrodzie Eden. Dopiero później z żebra Adama stwarza kobietę. Według pierwszej wersji człowiek jest wiernym odbiciem Boga, stworzonym na jego podobieństwo. W drugiej wersji jest zupełnie inaczej! Nie ma tu mowy o podobieństwie człowieka do jego stwórcy. Dopiero po skosztowaniu zakazanego owocu człowiek staje się taki jak Bóg. To, co w pierwszej wersji opisu tworzenia świata jest pożądane, w drugiej staje się zakazane i zagrożone karą. Grzech pierworodny pojawia się jedynie w drugiej wersji, w pierwszej nie ma o nim jeszcze pierwszej wersji opowiadania o stwarzaniu świata ludzie mogą jeść owoce z wszystkich drzew. Nie ma zakazu spożywania jakiegoś owocu. Dopiero w drugiej relacji mówi się, że nie wolno kosztować owoców z drzewa poznania dobra i zła. Dlaczego w pierwszej wersji brak informacji na ten temat?Rola, którą mają do spełnienia Adam i Ewa, jest bardzo różna w obu wersjach opisu. W pierwszej ludzie otrzymują wyraźny rozkaz uczynienia sobie ziemi poddaną i zapanowania nad wszystkimi stworzeniami. Jednak w drugiej relacji polecenie Boga brzmi zupełnie inaczej! Człowiek miał uprawiać i chronić ogród początku Biblii znajdują się więc dwie relacje o powstaniu świata, sprzeczne wzajemnie w kilku punktach. Zadano sobie niemało trudu, żeby zharmonizować ze sobą oba Piśmie Świętym czytamy, że klęska głodu zmusiła Jakuba do poszukiwania pomocy w Egipcie. Niewielka grupa Izraelitów udała się do kraju faraonów, aby uniknąć śmierci głodowej. Z niezwykłą skrupulatnością Biblia wylicza imiona uchodźców. Według tego spisu początkowo do Egiptu udało się jedynie 70 ludzi. Popadali tu w coraz większą zależność od Egipcjan, aż w końcu stali się niewolnikami. Cztery pokolenia później Izraelitom powiodła się ucieczka z kraju faraonów. Jeśli poważnie potraktujemy informacje Starego Testamentu, to trzeba zacząć od tego, że zgodnie z relacją biblijną z egipskiej niewoli miało zbiec co najmniej 2 000 000 ludzi. Mamy tu do czynienia, łagodnie mówiąc, z czymś absurdalnym. W ciągu czterech generacji z 70 osób nie mógł powstać naród liczący 2 000 000 ludzi, nawet gdyby okazały się one niezwykle płodne i rozmnażały się z wyjątkową Biblii nie znajdziemy żadnej informacji na temat jakiegoś nadzwyczajnego wzrostu populacji. Również rzadko który odbiorca Biblii próbuje znaleźć przyczyny tej niezwykłej eksplozji ludności. Jak bywa zazwyczaj w przypadkach wyliczania kolejnych generacji, interesujące nas partie Pisma Świętego są trudne w odbiorze; powodem jest nieco niezgrabne wyliczenie suchych zestawów imion. Natomiast w drugim pokoleniu Izraelitów liczba podanych imion jest bardzo skąpa – ogranicza się do ośmiu. Gerszon i Merari mieli po dwóch synów, a Kehat trzecie pokolenie? Informacje Starego Testamentu na ten temat są niekompletne. Jedynie trzech spośród czterech synów Kehata doczekało się potomstwa. Amram miał dwóch synów, Jishar trzech, podobnie Uzzjel. Dzieci Chebrona nie zostały wymienione. Gdyby dwaj synowie Gerszona i dwaj synowie Merariego mieli po czwórce chłopców, dałoby to w rezultacie dodatkowo ośmiu męskich potomków. W sumie mielibyśmy 16 mężczyzn, a więc właśnie tylu mogłaby liczyć trzecia podobny rozmiar przyrostu populacji w czwartym pokoleniu, można przyjąć, że lud Izraela w Egipcie składał się z 44 „głów”. Używając tego sposobu liczenia ludności, podkreślającego męską dominację, do potomków zalicza się w większości przypadków tylko chłopców. Dziewczynki, które zapewne również przyszły na świat, nie zostały uwzględnione w ogólnym rachunku, nie wymieniono też ich imion. Nawet jeśli przyjmiemy, że urodziło się tyle samo dziewczynek co chłopców, liczba ludności wzrośnie bardzo nieznacznie. Jakkolwiek by liczyć – czwarte pokolenie Izraelitów w Egipcie było małą, łatwą do kontroli populacją, liczącą mniej niż 100 sposobem zatem autor Pięcioksięgu Mojżeszowego mógł ocenić liczebność grupy żydowskich niewolników, obejmującej jedynie mężczyzn pomiędzy 30. a 50. rokiem życia, na 8580? Jak mógł twierdzić, że liczba lewitów płci męskiej w wieku „od jednego miesiąca wzwyż” wynosiła 22 273? W innym miejscu Biblii znajduje się informacja, że było ich nawet 23 niezwykły rozrost niewielkiej liczebnie grupy ludzi do kilkumilionowego narodu, który dokonał się rzekomo w ciągu zaledwie kilku pokoleń, jest nie tylko absurdalny, ale również sprzeczny z relacją w nauce panuje powszechna zgodność co do tego, że masowa ucieczka z Egiptu w ogóle się nie odbyła. Może więc niepotrzebnie staramy się zbadać, jak liczne były. poszczególne generacje przebywających w egipskiej niewoli Izraelitów? Nawet jeśli historia ucieczki z Egiptu została wymyślona, to jednak trzeba zauważyć, że sama w sobie jest sprzeczna z logiką! W ciągu kilku pokoleń z grupy siedemdziesięciu osób nie mógł powstać tłum liczący 2 000 000 ludzi!Jeśli wierzyć Biblii, to żydowscy niewolnicy uciekli w wielkim pośpiechu, w ciągu jednej nocy. Nie mieli nawet dosyć czasu, żeby zgromadzić odpowiednią żywność na długą drogę przez pustynię. Z tego powodu musieli upiec przaśny chleb, gdyż na przygotowanie zakwaszonego ciasta zabrakło czasu: „Z ciasta, które wynieśli z Egiptu, wypiekli przaśne placki, ponieważ się nie zakwasiło. Wypędzeni z Egiptu, nie mogąc się zatrzymać, nie zdołali przygotować nawet zapasów na drogę”.Nawet w dzisiejszych czasach organizacja wymarszu dwóch milionów ludzi byłaby gigantycznym przedsięwzięciem. Pomimo dysponowania najnowocześniejszymi środkami przekazywania informacji, takimi jak telefon, radio i Internet, wymagałoby to bardzo poważnego wysiłku. W jaki sposób zadanie to zrealizowano z sukcesem kilka tysięcy lat temu? I to na dodatek bez wcześniejszych przygotowań? W jaki sposób zdołano poinformować dwumilionową ludzką rzeszę, że trzeba niezwłocznie wyruszyć w drogę? Jak udało się wprawić w ruch ten nieogarniony tłum? W jakich okolicznościach nastąpił wymarsz? Jedynie krótki werset z Księgi Wyjścia zdradza nam, jak się to odbyło. W Biblii Lutra z 1541 roku możemy przeczytać: „A Izraelici wyszli z ziemi egipskiej uzbrojeni”.W American Standard Version występuje określenie armed – uzbrojeni. W English Standard Version zdanie to ma podobnie militarny wydźwięk: equipped for battle, a więc uzbrojeni do bitwy. Jak jednak mieli być uzbrojeni uciekający niewolnicy? Zapewne nie byli w stanie zaopatrzyć się w broń, zwłaszcza że musieli wyruszyć bardzo pośpiesznie. Skąd zresztą mieliby wziąć uzbrojenie? Od Egipcjan? Żydowscy kronikarze zapewne nie omieszkaliby z dumą opowiedzieć o tak zuchwałej kradzieży. A na ten temat nie ma żadnej American Standard Bible proponuje dla odmiany wersję in martial array, a więc „w wojennym porządku”. Podobne rozumienie tego miejsca znajdziemy w New Living Translation: like a marching army, a więc „jak maszerująca armia”. Jak to rozumieć? Czyżby uciekający Izraelici nie mieli broni? Może jedynie maszerowali jak wojsko?W wydaniu Biblii Lutra z 1984 roku zupełnie znikł aspekt militarny: „A Izrael wyszedł w uporządkowanym szyku z ziemi egipskiej”. New King James Version używa określenia in ordery ranks, a więc „w uporządkowanych szeregach”.Chamusim – to właśnie to hebrajskie słowo jest tłumaczone i interpretowane w tak bardzo różny sposób. Na ten temat w dostępnym w Internecie New English Translation 1996-2002, zwanym również NET, możemy znaleźć następującą informację: „jest to niestety rzadko występujące słowo o niepewnym znaczeniu”. Jego znaczenie nie jest jednak aż tak bardzo niejasne. 21 st Century King James Version oddaje je następująco: „And the Children of Israel went up by five in a rank out of the land of Egypt”. (A dzieci Izraela wyszły w rzędach po pięciu z Egiptu).Dlaczego w większości wydań Biblii nie znajdzie się takiego przekładu? Prawdopodobnie dlatego, że tłumacze jako ludzie potrafiący liczyć, uznali takie zdanie za absurdalne! Policzmy: jeśli 2 000 000 ludzi szło kolumną po pięć osób w rzędzie, to rzędów musiało być 400 000. Nawet gdyby Izraelici szli maksymalnie stłoczeni, w bardzo bliskiej odległości, tak żeby odstęp pomiędzy poszczególnymi rzędami wynosił jedynie 25 centymetrów, to maszerująca kolumna musiałaby mieć 100 kilometrów długości. Gdyby zachowano rozsądny odstęp pomiędzy kolejnymi rzędami, na przykład odległość jednego metra, pochód musiałby się rozciągać na 400 kilometrów. Niestety, tekst Pisma Świętego nie zawiera żadnych informacji na temat odległości pomiędzy maszerującymi. Manfred Barthel, badacz Biblii, stwierdza, że jakkolwiek by liczyć „pochód musiałby mieć kilkaset kilometrów długości”.Dyskusja o długości pochodu uciekinierów nie jest bynajmniej bezcelową utarczką słowną. Wyobraźmy sobie sznur ludzi o długości 400 kilometrów. Przyjmijmy, że ten barwny pochód starych i młodych, mężczyzn, kobiet i dzieci, dziennie pokonywał pieszo 25 kilometrów. Oznacza to, że nawet w wypadku kolumny liczącej tylko sto kilometrów długości, od wyjścia pierwszych do wymarszu ostatnich Izraelitów musiałyby upłynąć cztery dni. Gdyby kolumna miała długość 400 kilometrów, cała operacja trwałaby nawet 16 dni!W żadnym wypadku nie mogło być zatem mowy o dyskretnej ucieczce! Podejrzany pochód zostałby z pewnością od razu rozpędzony przez sobie również cud rozstąpienia się morskich wód. Po ucieczce Izraelitów faraon rozkazał ich ścigać aż do morza. Gdy Egipcjanie uważali się już za zwycięzców, Bóg sprawił cud! Jeśli uwierzymy w prawdziwość tego brzmiącego jak bajka opowiadania, to Jahwe rzeczywiście musiał użyć nadzwyczajnych czarów! Zgodnie z Bożym rozkazem, Mojżesz wyciągnął rękę nad morze, a wówczas okazało się, że Izraelici mogli je przejść suchą stopą, „mając mur z wód po prawej i po lewej stronie”. Biorąc pod uwagę liczbę uciekających i ich uszeregowanie, przeprawa przez morze musiałaby trwać kilka dni. Jednakże według Biblii odbyła się ona w ciągu jednej nocy. W tak krótkim czasie przejście 2 000 000 ludzi było mało wywierające ogromne wrażenie, ale nieprawdopodobne wydarzenie opisane zostało wyłącznie w Biblii. W żadnym ze źródeł egipskich nie ma nawet śladu wzmianki o podobnym fakcie. Ani jednym słowem nie wspomina się również o śmierci Egipcjan ścigających Izraelitów, którym Bóg pozwolił zginąć w cofającym się morzu: „Powracające fale zatopiły rydwany i jeźdźców całego wojska faraona, którzy weszli w morze, ścigając tamtych; nie ocalał z nich ani jeden”. Nie ma wątpliwości, że zatonięcie egipskiego wojska zostałoby wspomniane w egipskich kronikach. Nawet gdyby historycy faraona usiłowali zataić to niepowodzenie, musiałyby przetrwać jakieś wyraźne świadectwa katastrofy. Konieczna byłaby rekrutacja nowej armii. Egipt nie mógł się przecież obyć bez wojska zapewniającego ochronę przed ewentualnymi atakami wrogów. W egipskich źródłach brak jest jednak jakiejkolwiek aluzji na temat potrzeby odbudowy nad kwestią, czy lud Izraela wędrował przez Morze Czerwone, jest zbędna. A jeśli nawet tak było, to w jaki sposób morze rozstąpiło się, aby tłum mógł przejść po suchym dnie? Niektóre próby wyjaśnienia tego zjawiska są wzruszająco naiwne. A oto przykład: Żydzi mogli przejść przez morze, gdyż cofnęło się ono na skutek odpływu. Dyskusja jest zbędna, dlatego że w hebrajskim oryginale Pisma Świętego nigdzie nie ma mowy o Morzu Czerwonym. Jednak w Biblii Marcina Lutra z 1545 roku nagłówek rozdziału brzmi: „Zakończenie ucieczki. Zatonięcie Egipcjan w Morzu Czerwonym”. W hebrajskim oryginale nazwa morza nie najwyraźniej był przekonany, że to właśnie fale Morza Czerwonego pochłonęły Egipcjan. Dlatego też nadał rozdziałowi nieprawidłowy tytuł. W tekście hebrajskim znajduje się tu określenie yam suph. Tłumaczenie jest jednoznaczne: „morze trzciny” lub „morze sitowia”. Działanie Lutra było świadome, dobrze znał on znaczenie tego wyrażenia. W innym miejscu, a mianowicie w Księdze Jozuego, prawidłowo przetłumaczył bowiem yam suph jako „morze trzciny”. Od kilku dziesięcioleci archeolodzy i teolodzy rozpaczliwie poszukują tego morza trzciny. Intensywne badania archeologiczne na pustyni Synaj nie przyniosły żadnych dowodów na czterdziestoletnią wędrówkę tłumu Izraelitów przez pustynię. Nie udało się również zlokalizować podejrzanego morza trzciny. Archeolog Israel Finkelstein twierdzi, że ponieważ nie istnieją żadne ślady wielkiej ucieczki Żydów z Egiptu, można jedynie uznać, „że nie było exodusu ludu Izraela z Egiptu”.Cała historia została więc wymyślona. Pobieżne sprawdzenie kilku zawartych w Biblii informacji przynosi rozczarowanie! Podane w tekście liczby nie pasują do treści! Wniosek: masowa ucieczka jest nieprawdopodobną bajką!Plagi wiary chrześcijanina jest Pismo Święte. Wyraźnie dostrzega on paralele pomiędzy Starym i Nowym Testamentem. Centralnymi postaciami Biblii są Mojżesz i Jezus. Podobnie jak Mojżesz oswobodził lud Izraela, wyprowadzając go z egipskiej niewoli, Jezus poprzez swoją śmierć na krzyżu uwolnił ludzkość od grzechu pierworodnego i zbawił ją. Ta paralela nie ma jednak wiele wspólnego z faktami historycznymi. Nigdy nie odbył się exodus Żydów z Egiptu, wydarzenie to zostało wymyślone. Israel Finkenstein, archeolog z Uniwersytetu w Tel Awiwie, z ubolewaniem i rezygnacją stwierdził ostatnio, że wierzący w Biblię ludzie nie chcą przyjąć tego do wiadomości: „Ponad dziewięćdziesiąt procent uczonych zgadza się co do tego, że nie było exodusu ludu Izraela z Egiptu”.Historia wyjścia z Egiptu jest powszechnie znana. Kto nie przeczytał jej w Piśmie Świętym, znają zapewne z jakiejś adaptacji filmowej. Przez długie lata lud Izraela znosił egipską niewolę. Potem Bóg wybrał Mojżesza i wysłał go do faraona. Egipski tyran miał wreszcie uwolnić poniżony lud. Ponieważ faraon wahał się, Bóg zesłał na Egipt dziesięć plag. Gdy chodzi o pierwszych dziewięć nie musiał czynić cudów – dla racjonalnie myślących ludzi to łatwo dające się wytłumaczyć zjawiska plaga – woda Nilu zamienia się w krew. Ryby zdychają w śmierdzącej rzece, nikt nie chce pić z niej wody. Racjonalne wyjaśnienie – wzmożone występowanie algi burgundzkiej, które mogło stanowić przyczynę nie tylko czerwonego zabarwienia wody, ale również nieprzyjemnego jej plaga – żaby dręczą ludzi. Racjonalne wyjaśnienie – nad Nilem żaby były bardzo często prawdziwym utrapieniem. Mnożyły się w zastraszającym tempie, szczególnie w porze wylewu rzeki. Inwazja żab nie wymagała żadnego trzecia i czwarta – komary i muchy zamieniają życie ludzi i zwierząt w piekło. Czy to cud? W żadnym wypadku. Występujące w wielkich rojach insekty to prawdopodobnie końskie muchy, które, gdy pojawiają się w dużych ilościach, rzeczywiście są w stanie bardzo utrudnić życie ludziom i piąta i szósta – ludzi i zwierzęta nawiedza zaraza bydła, która wywołuje wzbudzające wstręt wrzody. Przyczyna – ospa siódma i ósma – gradobicia i szarańcza. Przed tysiącami lat klęski te stale zagrażały egzystencji Egipcjan. Łatwo mogły one spustoszyć żyzne pola, zniszczyć plony i spowodować klęskę plaga – zapanowała zupełna ciemność. Według Pisma Świętego, w kraju nad Nilem trzy dni miało być ciemno, choć oko wykol. Jako wyjaśnienie nie wchodzi w grę zaćmienie słońca, bo nie mogło ono trwać tak długo. Prawdopodobnie przyczyną ciemności była wielka burza plaga – sprawia szczególnie przerażające wrażenie. Jej jednej nie da się wytłumaczyć działaniem naturalnych zjawisk: „Pan rzekł do Mojżesza: «Jeszcze jedną plagę ześlę na faraona i na Egipt. Potem wypuści was stąd. A wypuści was całkowicie, nawet was wszystkich stąd wypędzi»”. Wszystkie nowo narodzone stworzenia, każde cielę, każde jagnię, ale również każde dziecko, począwszy od potomka faraona, a skończywszy na dziecku zwykłej dziewki, miały zostać zesłanych przez Boga plag sprawiło, że bezlitosny faraon zezwolił wreszcie, aby lud Izraela pod przewodnictwem Mojżesza opuścił Egipt. Wszystkich dziesięć plag można wyjaśnić w racjonalny sposób. Ale to jeszcze nie dowodzi, że faraon rzeczywiście został zmuszony uwolnić tłum żydowskich o plagach jest pełna sprzeczności. Ponieważ uparty faraon nie chce zwrócić Izraelitom wolności, dochodzi do strasznej klęski – szalejąca zaraza zabiera Egipcjanom podstawę ich gospodarki: „Wyginęło wszelkie bydło Egipcjan”.Po zarazie, która jest piątą plagą, przychodzi plaga szósta, gdyż zły faraon nadal nie zamierza zrezygnować z żydowskich niewolników – Bóg zsyła ospę. Dotknięci nią zostali zarówno sami Egipcjanie, jak i ich zwierzęta. Ale jakie zwierzęta? Przecież padły już one ofiarą piątej plagi. W jaki sposób zwierzęta, które wyzdychały w wyniku piątej plagi, mogły następnie zachorować na ospę?To nie wszystko! Faraon w dalszym ciągu nie wykazał się rozsądkiem. Siódma plaga przyniosła grad i błyskawice, „tak ogromne, że nie było takich na całej ziemi Egipcjan od czasu, gdy stali się narodem”. Stary Testament twierdzi, że z powodu tej klęski żywiołowej cierpieli Egipcjanie i ich zwierzęta: „I spadł grad na całą ziemię egipską, na wszystko, co było na polu. Grad zniszczył ludzi, zwierzęta i wszelka trawę polną oraz złamał każde drzewo na polu”. Jakie zwierzęta? Po raz pierwszy padły one ofiarą zarazy, gdy na Egipt spadła piąta plaga. Już nieistniejące zwierzęta dotknięte zostały szóstą plagą, a więc ospą, a następnie siódmą – gradem!Te rażące sprzeczności można jedynie skwitować ironią. Być może uśmiercone przez piątą plagę zwierzęta szczęśliwie przeżyły ospę, aby później na nowo umrzeć w wyniku siódmej plagi, kiedy to zostały zabite przez przypuszczać, że w Egipcie nie było teraz ani jednej sztuki bydła. Nic bardziej błędnego! Dziesiąta, a więc ostatnia plaga, okazała się wyjątkowo krwawa!Uśmiercone zostały wszystkie stworzenia pierworodne, od człowieka… do zwierzęcia: „O północy Pan pozabijał wszystko, co pierworodne na ziemi egipskiej: od pierworodnego syna faraona, który siedzi na swym tronie, aż do pierworodnego tego, który był zamknięty w więzieniu, a także wszystko, co pierworodne z bydła”.Piąta plaga uśmierciła bydło Egipcjan. Szósta plaga przyniosła już nieżywym zwierzętom ospę, siódma mordercze gradobicie, a z powodu dziesiątej już właściwie do granic możliwości wytępione zwierzęta spotkała jeszcze jedna plaga!Zachowanie Boga jest pełne sprzeczności. Z jednej strony, w oczywisty sposób stoi on po stronie swojego ludu. Jahwe obiecuje Mojżeszowi: „Pan rzekł wtedy do Mojżesza: «Teraz ujrzysz, co uczynię faraonowi. [Zmuszony] siłą wypuści ich i [zmuszony] siłą wypędzi ich ze swego kraju»”. Gdy straszliwe działanie plag poskutkowało i faraon pogodził się z utratą swoich żydowskich niewolników, Bóg rozkazuje egipskiemu królowi, żeby rozpoczął prześladowanie Izraelitów: „Pan uczynił upartym serce faraona, króla egipskiego, który urządził pościg za Izraelitami”.O jakiego faraona tu chodzi? W Piśmie Świętym brak konkretnych informacji, nie wymienia ono imienia egipskiego króla. Czy był to Ramzes II (1279-1213 Pewne wskazówki na ten temat może zawierać niepozorne zdanie, które zresztą z historycznego punktu widzenia jest nieprawdziwe: „Ustanowiono nad nim przełożonych robót przymusowych, aby go uciskali ciężkimi pracami. Budowano wówczas dla faraona miasta na składy: Pitom i Ramzes”. Jednak miasto Ramzes nigdy nie istniało, był natomiast faraon Ramzes II, który kazał rozbudować miasto zawarte w Biblii informacje na temat długości egipskiej niewoli są ze sobą sprzeczne. Raz Biblia jasno i wyraźnie twierdzi, że „pobyt Izraelitów w Egipcie trwał czterysta trzydzieści lat”. Badacz C. Dennis McKinsey porównuje z tym fragmentem inne fragmenty Pisma Świętego: „Kehat, wnuk Jakuba, który z nim razem został wysłany do Egiptu, żył 133 lata. Synem Kehata był Amram, który zmarł w wieku 137 lat. Według Księgi Wyjścia, rozdz. 7, wers 7 Mojżesz był synem Amrama. Miał on 80 lat, gdy Izraelici opuścili Egipt”. Gdyby Kehat został zabrany do Egiptu już w dniu swoich narodzin, mógłby żyć w egipskiej niewoli najwyżej 133 lata. Gdyby nawet syn Kehata urodził się w dniu śmierci swojego ojca, to znosiłby niewolę 137 lat. Ponieważ według informacji biblijnych w chwili, gdy dla ludu Izraela zakończył się okres niewoli Mojżesz miał 80 lat, to maksymalny czas pobytu Żydów w Egipcie wynosi w sumie 350 lat (133+137+80).Jak długo zatem żydowski naród przebywał w domu niewoli, 430 czy najwyżej 350 lat? Jeszcze bardzie niedokładne są biblijne informacje na temat liczby uciekających Izraelitów? W Księdze Wyjścia czytamy, że w pieszą wędrówkę wybrało się „około sześciuset tysięcy”, ale nie została uwzględniona tu liczba kobiet i dzieci. Dwa razy jednak, w innych miejscach, podana została nieco inna liczba: 603 550, przy czym chodzi tu jedynie o mężczyzn zdolnych do noszenia broni w wieku „od lat dwudziestu wzwyż”. Jak liczny był jednak cały tłum?Profesor Hans Schindler-Bellamy szacuje: „Musiało to być około dwóch milionów ludzi!” Do podobnego wniosku dochodzi również komentator Pisma Świętego profesor John D. Hannah: „Wliczając kobiety i dzieci, ogólna liczba Izraelitów wynosiła prawdopodobnie około dwóch milionów ludzi. Wraz z nimi ciągnęła również pewna nieokreślona liczba ludności nieżydowskiej, która musiała być bardzo różnorodną grupą (w Księdze Liczb, rozdz. 11, wers 4 nazwani oni zostali «tłumem pospolitego ludu»)”.Podsumujmy: według niepełnych informacji Starego Testamentu, po długim, kilkusetletnim okresie niewoli około 2 000 000 Izraelitów uciekło z Egiptu. Możliwe, że wydarzyło się to w czasie panowania Ramzesa II, a więc w okresie około 1279-1213 Jednak w źródłach egipskich brak jest niestety jakiejkolwiek wzmianki, która mogłaby potwierdzić informację Biblii. Nie można udowodnić ani obecności tak dużej grupy żydowskich niewolników w Egipcie, ani też ucieczki tak potężnej masy ludzkiej z tego kraju. Żadne ze źródeł egipskich nie wspomina również, chociażby w formie aluzji, o wyjątkowym nagromadzeniu w czasie klęsk żywiołowych, które można by porównać z „dziesięcioma plagami”. Relacja biblijna staje się tym samym nieco może egipscy historycy zamilkli ze wstydu, że cała armia żydowskich niewolników wymknęła się tak łatwo? Archeolodzy zlokalizowali i gruntownie przebadali miasto Piramesse we wschodniej części delty Nilu. Nie znaleziono choćby najmniejszego dowodu na potwierdzenie relacji biblijnej. W trakcie prac archeologicznych zastosowano nowoczesny magnetometr cezowy. W ciągu 40 dni za jego pomocą przebadano 108 hektarów powierzchni dawnego miasta. Sporządzony został szczegółowy plan zabudowy mieszkalnej, jak również ulic, kanałów i pośpiesznie media poinformowały o wielkim „sukcesie”. Odnaleziono rzekomo podłogę pokrytą złotą folią. Czyżby odkryto część pałacu Ramzesa? Telewizja ZDF zamieściła relację o domniemanej sensacji w cyklu programów Lato odkryć. Znalezisko nie było jednak warte takiego nagłośnienia. Kosztowna, pokryta złotem podłoga pałacu okazała się czymś jak najbardziej banalnym! Natknięto się po prostu na odpady produkcyjne warsztatu rzemieślniczego, który zajmował się pozłacaniem drewnianych posągów oraz pudełeczek i szkatułek. Po zakończeniu pracy rzemieślnicy pozostawiali dzień po dniu resztki farby i złotych blaszek, które wdeptywane były w że Żydzi rozpoczęli swoją ucieczkę w Piramesse. Dlatego bardzo liczono na znalezienie w skromnych pozostałościach tej niegdyś kwitnącej metropolii dowodów na ich wyjście z Egiptu. Nadzieje jednak się nie Pisma Świętego, ogromny liczebnie tłum dzieci Izraela błąkał się przez czterdzieści lat po pustyni. Jakimi drogami? Którą trasę wybrano, uciekając przez Synaj z Egiptu? Badacze dokładnie przestudiowali obszerne relacje z Księgi Wyjścia. Wymienionych miast albo nie można zidentyfikować, albo też nie układają się one w żadną rozsądną trasę ucieczki. Teolodzy próbowali ratować to, co można. Być może kiedyś istniały dwa niezależne od siebie przekazy o trasie ucieczki? Czy, zgodnie z tradycją „A”, uciekinierzy maszerowali wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego? Czy szli szeroką, przeznaczoną dla wojska drogą, wiodącą z Egiptu do Palestyny? A może, jak chce tradycja „B”, wędrowali na południe, na wschód od Morza Słonego i Zatoki Sueskiej? Czy w tradycji ustnej zachowały się dwie trasy ucieczki do Ziemi Obiecanej, które później stały się podstawą jednej relacji? Wypowiedź Herberta Donnera, historyka z Kilonii, działa jak kubeł zimnej wody: „Nie jesteśmy w stanie zrekonstruować choćby jednej, przynajmniej częściowo zrozumiałej i rozsądnej trasy ucieczki”.Trudno również pojąć, dlaczego na pokonanie drogi, którą z łatwością można było przebyć w ciągu kilku tygodni, według Pisma Świętego potrzebowano aż 40 lat. W jaki sposób dwu milionom ludzi udało się przeżyć na pustyni cztery dziesięciolecia? Czym się żywili? Odpowiedź, jakiej Biblia udziela na to pytanie, brzmi „manna”.Tak zwana manna należy do największych tajemnic historii biblijnej. „Co to jest?” – po hebrajsku man hu? – pytały dzieci Izraela, gdy po raz pierwszy ujrzały to dziwne pożywienie. W ten sposób powstało prawdopodobnie słowo „manna”. Stary Testament opisuje mannę jako „drobną, ziarnistą” substancję, wyglądającą jak „szron”. Miała ona smak „placka z miodem”. Leksykon Einsichten uber die Heilige Schrift wyraża następującą opinię: „Biblijnemu opisowi manny nie odpowiada do końca żadna ze znanych dzisiaj i występujących w przyrodzie substancji, a więc trudno ją identyfikować z jakimś konkretnym produktem żywnościowym”.Badacze Biblii odczuwają głęboką niechęć do tajemnic, a więc w miarę możliwości należało znaleźć jakieś naturalne wyjaśnienie. Już w 1823 roku Christian Gottfried Ehrenburg wysunął hipotezę, że manna mogła być całkowicie naturalną substancją, wydzielaną na krzewach tamaryszku przez pasożytujący na nich konkretny gatunek mszycy. Hipoteza ta nie jest przekonywająca. W Starym Testamencie wyraźnie wskazuje się na fakt, że manna wytwarzana była jedynie przez sześć z siedmiu dni dnia „produkcja” ustawała. Mszyce zapewne nie przestrzegałyby nakazu świętowania dnia boskiego. Poza tym manna stanowiła dla dzieci Izraela zupełną nowość. Gdyby był to naturalny produkt pasożytów roślinnych, Żydzi na pewno by go zważając na te argumenty, Werner Keller w bestsellerze Und die Bibel hat doch recht, również w jego najnowszym wydaniu, puszcza wodze fantazji: „Manna uważana była przez wędrujących Izraelitów za cudowne pożywienie. Galaretowate, słodkie grudki manny również współcześnie można znaleźć wczesnym rankiem na gałęziach tamaryszku”.Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej: „Badacze Pisma Świętego oceniają to zjawisko bardziej trzeźwo. Tak duża liczba ludzi w żadnym wypadku nie mogłaby przeżyć na pustyni, już chociażby z powodu braku wody i pożywienia. Półwysep Synaj nigdy nie był w stanie wyżywić więcej niż dziesięciu tysięcy nomadów, a na dodatek pustynia nie była w tym okresie niezaludniona, zamieszkiwały ją inne plemiona”.Zakrojone na dużą skalę badania archeologiczne na półwyspie Synaj nie przyniosły nawet najmniejszego dowodu na prawdziwość 40-letniej odysei Żydów. Zdaniem archeologa Israela Finkensteina, nasuwa się tylko jeden wniosek, a mianowicie: „Nie było żadnego exodusu ludu Izraela z Egiptu”.Skąd więc pochodzili pierwsi mieszkańcy Izraela, jeśli nie była to wielomilionowa rzesza zbiegłych z Egiptu niewolników? Na ten temat można jedynie snuć domysły. Prawdopodobnie na pokrytym pagórkami obszarze Judei i Samarii około roku 1200 osiedliły się pojedyncze grupy nomadów. Zmęczeni wędrówką zatrzymali się tu na dłużej i zaczęli uprawiać ziemię. Archeolodzy znaleźli dotychczas pozostałości 300 osad. Profesor Hans Schindler-Bellamy: „Wyjście z Egiptu jest zmyśloną historią. W rzeczywistości nigdy nie było takiego wydarzenia”.. 60 266 304 385 173 203 365 544